Sobie a muzom?
Moja twórczość zawsze była „wielotorowa”, choć nieodmiennie
zmierzająca do swoistego - opisania świata.
Pisałem, malowałem, rzeźbiłem, a po 1995 roku do tego serwisu wypowiedzi
dołączyłem jeszcze metaloplastykę i grafikę. Dwie ostatnie formy wyrazu zaczęły
być nawet przez parę lat wiodące. W ogóle trudno jest mi odpowiedzieć jednoznacznie na pytania:
„co, czym i dlaczego?”; po prostu „co mi tam w duszy zagrało” to próbowałem i
próbuję wyrazić, czasem wysublimowaną formą i techniką, częściej jednak
sposobem Janka Muzykanta, czy Antka z archaicznych już, jak i ja sam, opowieści.
„Robiłem
sztukę” i robię nie dla popisu i korzyści, a z - „koniecznej potrzeby”.
Ten „imperatyw kategoryczny” jest zresztą, jak mi się wydaje,
podstawowym warunkiem rzeczywistej sztuki.
Po niezamierzonym a błogosławionym pozbyciu się „pracy
etatowej” przez parę lat prawie nie wychodziłem z pracowni, którą urządziłem
sobie na strychu domu. Wyrzucałem z siebie na papier, deski i blachy to
wszystko, co przez lata stagnacji się tam „zalęgło”…
I dopiero dużo później zacząłem się zastanawiać, czy jednak
nie powinienem się podzielić tym moim
„osobistym światem” z innymi. Chociażby przez wzgląd na ewangelizacyjny
wydźwięk mojej przemiany, zdecydowanie odwrotnej niż w słynnym opowiadaniu
Kafki.
Zacząłem więc brać
udział w wystawach i wystawkach, zaczęła zauważać mnie prasa, ale prawdziwym oknem
na świat i moją rzeczywistą galerią stał mi się Internet.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna