Pralnia
„Koty” powstawały głównie w dawnej przydomowej pralni
przemienionej wtedy na „Pralnię”. Miejscu zderzenia prowincjonalnej
rzeczywistości z dość samotną fantazją. Tam rodziły się moje monotypie i
pierwsze nieporadne ikony, malowane na wyproszonych okrajkach poczerniałych
desek. „Pralnia”, jak widzę
po latach, była jednak wtedy nade wszystko rodzajem teatralnej scenografii próbującej
zagłuszać socjalistyczną nudę i łagodzić absmak.
Dopiero potem
przeobraziła się w prawdziwą pracownię…
Pozostało mi po niej parę zdjęć / poniżej /, z uskrzydloną
nogą bożka Hermesa/ przewodnika wędrowców/ na frontowej ścianie i wystawkami
prac prezentowanymi „sobie a muzom”. Chociaż, bywało, że odwiedzali mnie tam
tacy jak i ja wędrowcy, również poszukujący sensu swojej żałosnej wędrówki
przez radosną PRL…
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna